Szymon Majchrzak

Szymon Majchrzak, absolwent Akademii Sztuk Teatralnych im. Stanisława Wyspiańskiego w Krakowie (2021).  Zagrał w spektaklach dyplomowych: ,,Inni ludzie” w reż. Pawła Miśkiewicza oraz ,,Burza’’ w reż. Grzegorza Jarzyny. Za rolę Macieja w ,,Innych ludziach” dostał II nagrodę aktorską oraz Grand Prix dla zespołu aktorskiego na 38. Festiwalu Szkół Teatralnych w Łodzi. Otrzymał również nagrody za monodram ,,Pokuć’’ w reż. Ewy Czapik – Kowalewskiej:

– Nagroda Kapituły Akredytowanych Dziennikarzy za najlepsze przedstawienie 31. Toruńskich Spotkań Teatrów Jednego Aktora

– Nagroda Mateusza Nowaka na IV Olsztyńskich Spotkaniach Teatrów Jednego Aktora „Solo”.

Z Teatrem Zagłębia związany od grudnia 2020.

Obecnie w repertuarze:
Czas wypadł z ramJ. Kozłowski

Wideo

Wywiad

SZYMON MAJCHRZAK „Na aktorstwie świat się nie kończy”

 

Dlaczego aktorstwo? To było marzenie z dzieciństwa?

To był długi proces z kilkoma przełomowymi momentami. Zaczęło się w podstawówce, kiedy z kumplem założyliśmy kabaret. Wcześniej była szkolna wycieczka, na której znajomym bardzo się nudziło. Zaczęliśmy ich rozśmieszać i to był impuls do założenia kabaretu. Nawet jeździliśmy z przedstawieniami po szkołach w rodzinnym Koszalinie. Po podstawówce kabaret się rozpadł, ale wtedy właśnie po raz pierwszy pomyślałem, że fajnie jest wywoływać u ludzi emocje. Jednocześnie zastanawiałem się nad swoją przyszłością i nad tym, co dalej. Podejmowałem się wielu różnych prac, ale w każdej z nich myślałem, że chyba jednak powinienem wybrać aktorstwo.

Pamiętasz swoje pierwsze przedstawienie?

To był bal 6-klasisty w szkole podstawowej. Wszyscy ubrani elegancko, w garnitury, a ja przebrałem się za kobietę. Siostra nauczyła mnie chodzić na obcasach, a mama zawiązała na głowie chustkę. Grałem wtedy kobietę we własnym kabarecie i chyba od tego się zaczęło.

A jakie było pierwsze profesjonalne przedstawienie?

To monodram „Pokuć” wyreżyserowany przez Ewę Czapik-Kowalewską. Z tą sztuką jeździliśmy po festiwalach w całej Polsce, graliśmy w Tychach, Olsztynie. To było przed szkołą aktorską. Spektakl nas poruszał i osobiście dotykał. Opowiadał historię naszych rodzin, czyli przesiedleńców z terenów wschodnich na ziemie przydzielone Polsce po wojnie.

Co czujesz, kiedy wychodzisz na scenę? 

Zawsze się stresuję, mam tremę i czuję strach. Na scenie prowadzę też ze sobą podwójną rozmowę. Z jednej strony gram i wypełniam swoje zadanie. Z drugiej strony, pytam sam siebie, co ja tutaj robię? To moje dwa strumienie myślowe, które czasami odpalają mi się na scenie. W dniu, w którym gram spektakl, jestem też totalnie wyłączony i potem muszę wrócić do siebie. Ale zawsze odczuwam też dużą ekscytację i szczęście.

Co jest najtrudniejsze w tej pracy? 

Zawsze daję z siebie wszystko i czasami mnie to wiele kosztuje. Zdarza się, że po kilku nowych projektach czuję się zmęczony, wypalony. Muszę sobie radzić ze stresem. Nie mam też wiele czasu na inne pasje, jak choćby zwiedzanie świata. Ale jednocześnie aktorstwo jest piękne, bo możesz wchodzić w różne życiorysy i ciągle być kimś innym.

Co w tym zawodzie sprawia Ci największą frajdę?

Jest taki stan, czy to na planie czy na scenie, kiedy wejdziesz mocno w postać i zaczynasz płynąć. Stajesz się wrażliwy na różne bodźce, przestajesz się stresować. I to jest moment kuszący, ale też czasem zwodniczy, bo kiedy uda mi się wywołać określoną emocję, to chcę ją wycisnąć do końca. Wtedy przestaję myśleć, skupiam się na tej emocji i na niczym więcej. Ale kiedy staniesz się postacią, którą grasz, to jest to najlepsze, co może ci się przytrafić w teatrze.

 

Masz wymarzoną postać, którą chciałbyś zagrać? 

Chciałbym zagrać w filmie i spektaklu biograficznym. Nauczyć się postaci, stać się człowiekiem, który kiedyś istniał. Tutaj sama powtarzalność nie wystarczy. Trzeba nauczyć się więcej niż ruchów tego bohatera czy tembru jego głosu. Ważne, by odnaleźć tę osobę w sobie. Chętnie przyjąłbym to wyzwanie.

Trudniej się rozpłakać czy roześmiać na scenie?

Z płaczem nie mam problemu, ale nie potrafię się śmiać. Śmiech wychodzi mi sztucznie. Ale uwielbiam rozśmieszać innych ludzi.

Co lubisz robić, kiedy nie jesteś w teatrze?

Odnawiam meble i to zajęcie pozwala mi oderwać się od zawodu, uspokaja mnie i sprawia dużo frajdy. Po studiach przeprowadziłem się do Warszawy i teraz tutaj szukam mebli w stylu retro, by je w wolnych chwilach odnawiać. Odreagowuję też grając na gitarze. Śpiewam. Piszę wiersze, prozę jak mam natchnienie. I uwielbiam gotować.

Czy talent aktorski przydał Ci się kiedyś w życiu poza teatralnym?

Nie udaję u lekarza (śmiech), ale cały czas aktorstwo się przydaje. Przede wszystkim zauważam swoje emocje. Odkrywam ścieżki, jakimi te emocje przychodzą i odchodzą, i uczę się radzić sobie z nimi.

Masz swój ulubiony film?

Uwielbiam „Gladiatora” i za każdym razem wzruszam się w trakcie seansu. Ostatnie moje odkrycie to „Capote”. Lubię „Happy-Go-Lucky, czyli co nas uszczęśliwia”. I filmy Hanekego, a zwłaszcza „Białą wstążkę” i „Miłość”.

Co zabrałbyś na bezludną wyspę?

Niewiele mi potrzeba z rzeczy materialnych. Staram się nie przywiązywać do rzeczy. Pomyślałem, że kartkę i długopis, ale to też nie jest obowiązkowe. Swoje myśli można przecież zapisać na piasku. Wziąłbym więc uśmiech.

Czym dla Ciebie jest aktorstwo?

To jest moje narzędzie do poznawania siebie i swojej tożsamości. Dzięki temu też ciągle poszukuję i penetruję świat. Na takie narzędzia się zdecydowałem. Nie mówię jednak, że to jest mój ostatni zawód. Dopiero rozpoczynam swoją drogę i jestem przekonany, że jeszcze wiele ciekawych rzeczy mnie czeka, nie tylko w tym zawodzie. Na aktorstwie świat się nie kończy.